Babcia Gandzia (2012) – reż. Jérôme Enrico – recenzja

„Babcia Gandzia” (2012) – reż. Jérôme Enrico

 

Subiektywny Dziennik Filmowy. Długo zastanawiałam się co by tu obejrzeć w pierwszy dzień świąt. Cóż, do filmów świątecznych jakoś nie mam przekonania. Dlatego postawiłam na francuską komedię kryminalną „Babcia Gandzia” z 2012 roku. Zgorzkniała, wredna, nienawidząca ludzi, fatalna babcia, i matka, a do tego totalna rasistka. Tak po krótce można opisać Paulette – emerytkę, która po śmierci męża i upadku rodzinnej cukierni ma problemy finansowe. Nie ma często za co kupić jedzenia. Przez przypadek w jej ręce trafia paczka haszyszu. I tak rodzi się w jej głowie pomysł. Postanawia znaleźć szefa lokalnych dealerów, aby zacząć sprzedawać dla niego narkotyki. Kto przecież, będzie podejrzewał babcię? I tak Paulette zaczyna nową pracę. Nawet nie podejrzewa, że nowe zajęcie nie tylko zmienie jej sytuację finansową, ale też i nią samą. Z osoby nienawidzącej wszystkich, zaczyna pozytywniej patrzeć na otoczenie, ludzi. Zaczyna nawet akceptować swojego czarnoskórego zięcia i wnuka.

Czytając opisy filmu, od początku podchodziłam do niego z pełnym luzem. Zwłaszcza, że dystrybutor określił go mianem komedia kryminalna. Nie oczekiwałam więc po tym filmie jakiejś głębszej analizy społecznej, czy próby pokazania, jak ciężko jest żyć we Francji, jak wielkie są tam różnice klasowe, społeczne. Nie oczekiwałam też jakiegoś głębszego analizowania postaci i ich postępowania, czy większych uzasadnień dla przemiany głównej bohaterki. I tu ten film ma dla mnie plus. Bo z jednej strony jest to fajna lekka komedia kryminalna, pełna skrótów, wręcz totalnych skrótów, uproszeń, czasami wręcz z „bajkowymi” elementami. Ale między tym wszystkim jednak reżyser wrzuca kamyczki, może ziarenka. Sygnalizuje nam jaka jest tak naprawdę sytuacja ludzi żyjących na obrzeżach wielkiego Paryża. Ludzi mieszkających w blokach, gdzie kwitnie przestępczość. Ludzi nie mających co wsadzić do garnka i muszących polować na jedzenia na śmietniku koło lokalnego bazarku. Ludzi borykających się z komornikami. Ludzi tak naprawdę, żyjących bez nadziei na lepsze jutro.

Cóż polecam ten film. Naprawdę fajnie się go ogląda. Tak, że ani przez chwilę się nie nudzimy. Jest to wielką zasługą obsady, a szczególnie Bernadette Lafont grającej Paulette, która w zasadzie nie schodzi z ekranu. Partnerują jej Carmen Maura (znana przede wszystkim z filmów Pedro Almodovara), Dominique Lavanant i Françoise Bertin.

Polecam nie tylko miłośników francuskiej kinematografii.

Pozdrawiam

Gosia Stanek

Podziel się:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

1 + dwa =