Climax reż. Gaspar Noé (2018) – recenzja

„Climax” reż. Gaspar Noé (2018, Francja)

Grupa tancerzy, która brała udział w castingu do nowego projektu choreografki Selvy i DJ Daddy spotyka się na wspólnej imprezie w zamkniętej szkole znajdującej się na odludziu. Taneczna próba, zakrapiana jest domowo przygotowaną sangrią. Z czasem okazuje się, że ktoś dosypał do niej narkotyki. Zabawa przeradza się w ekstremalny, psychodeliczny trip w takt muzyki zespołów Daft Punk, Apex Twin i Soft Cell.

Pierwsze 40 minut ogląda się bardzo szybko, ciekawie zmontowane układy choreograficzne, nowoczesny taniec, mieszanka stylów. A do tego chwytająca muzyka. Odpowiednia scenografia, gdzie tylko ustawione przy ścianie stoliki z przekąskami i alkoholem przypominają imprezę w remizie ?. Widać na całym świecie tak jest z tymi stolikami ?

Po 40 minutach – jak dla mnie – zaczyna się zdecydowanie gorzej. Akcja rozkręca się dopiero, gdy jej uczestnicy zdają sobie sprawę z faktu, że są pod wpływem dużej ilości narkotyków. W tym momencie film zaczyna być zbyt „ciężki”. I trudno było mi go dokończyć. Chaos, przemoc, seks. Jazda bez trzymanki. Wszystko wymyka się spod kontroli. Nikt już nad niczym nie panuje. Choć są osoby, które próbują nie dać się wciągnąć w to całe zamieszanie. Udaje się to po części Selve. Ale reszta?

Dla osób uwielbiających taniec to prawdziwa uczta. Dla widzów o słabych nerwach i nie lubiących oglądać bezsensownej przemocy powodowanej narkotycznym transem nie polecam.

Podziel się:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

16 + cztery =