W rolach głównych wystąpili Burt Lancaster, Charles Bickford, Hume Cronyn.
Joe Collins (Burt Lancaster) odbywa karę w więzieniu Westergate. W celi przebywa z pięcioma innymi więźniami. Ponieważ jest niespokojnym duchem, ciągle wplątuje się w różne więzienne konflikty, co kończy się nieraz zamknięciem w izolatce. Joe nie chce się również przyporządkować rządom Kapitana Munsey’a, który faktycznie zarządza więzieniem, przez nieudolność oficjalnego Naczelnika. Munsey jest bezwzględny, sadystyczny i brutalny w stosunku do więźniów. Często zmusza ich do donosicielstwa. Joe wraz z kolegami z celi postanawia przygotować plan ucieczki. Ma w tym swój prywatny cel, chce wrócić do swojej ukochanej, która jest chora na raka, a nie chce się poddać operacji. Tylko Joe może ją przekonać do podjęcia leczenia. Niestety Kapitan Munsey dowiaduje się o planach i szykuje pułapkę.
Film został zrealizowany w 1947 roku w roli głównej wystąpił – jak już wiecie – Burt Lancaster, aktor charakterystyczny. Jedna z gwiazd tamtej epoki. Co można powiedzieć o filmie. Ciekawie i sprawnie zrealizowany. Czuć narastające napięcie zarówno pomiędzy samymi więźniami jak i pomiędzy więźniami i kapitanem Munsey’em. Nie mamy tu żadnego moralizatorstwa. Nie mamy rozróżnienia więźniów na lepszych i gorszych. Jest tylko rozróżnienie na strażnicy i więźniowie. W tym wszystkim jedynie lekarz stara się dostrzegać człowieczeństwo w osadzonych, podchodzi do nich indywidualnie, nie oceniając. Traktuje ich po prostu jak ludzi. Czego przeciwieństwem jest kapitan. Pewnego dnia lekarz nie wytrzymuje, i wprost mówi kapitanowi, że jest gorszy niż więźniowie. Że to on powinien być za kratkami, a nie większość z nich. Ale to nic nie daje. Kapitan Munsey nie odpuszcza, co powoduje, coraz większy konflikt. I w końcu zarówno więźniowie jak i kapitan dochodzą do granicy, z której nie ma już odwrotu. Albo zwyciężą więźniowie, albo on. A może wszyscy stracą?
Pozdrawiam
Gosia Stanek