„Orange Is the New Black” (2013-2019)
Subiektywny Dziennik Filmowy. Trudno przy platformach streamingowych nie wciągnąć się w seriale. I to na dobre. Kiedyś pisałam, że interesują mnie filmy powiązane z prawem. I właśnie zgodnie z tym kluczem trafiłam na serial o więzieniu „Orange Is the New Black”, który był kręcony w latach 2013-2019. Powstało 7 sezonów wszystkie po 13 odcinków trwających od 50 do nawet 90 minut. A wszystko to na NETFLIX. W głównej mierze serial poświęcony jest wywodzącej się z wyższej klasy średniej Piper Chapman. Skończyła dobrą uczelnię, jej ojciec prowadzi własną firmę, dzięki czemu może utrzymywać siebie i rodzinę na wysokim poziomie. Jednak Piper lubi odrobinę, a nawet więcej niż odrobinę szaleństwa i ryzyka w życiu. Przez jeden błąd z przeszłości musi trafić do więzienia federalnego na 15 miesięcy odsiadki. Jej ustabilizowane życie prywatne (narzeczony, plany rozwijania własnej firmy) muszą zostać odłożone w czasie. Piper jest główną bohaterką serialu, ale co jest jego plusem, że oprócz niej poznajemy losy i życie innych współwięźniarek. Które dzieli wszystko, a łączy tylko jedno – odsiadka w więzieniu federalnym. Oglądając serial, uczestniczymy w codziennym życiu więzienia, uczymy się jakie panują w nim zasady, jakie relacje między ludźmi, samymi więźniarkami, ale też strażnikami ich pilnującymi, szefostwem więzienia, czy rodzinami, które pozostały po drugiej stronie. Poznajemy jak więźniarki radzą sobie z kłopotami życiowymi, uczuciowymi. Niesamowita ilość wątków i postaci. Ale o dziwo nie gubimy się w tym wszystkim. Ponieważ twórcy oprócz relacji nazwijmy to „zbiorowych” w każdym odcinku przybliżają nam w retrospekcjach sylwetki każdej z postaci. Pokazując co sprawiło, że trafiły ostatecznie do więzienia. Oprócz osobowości mamy w filmie również całą mieszaninę kultur, religii, języków, narodowości, pochodzenia, preferencji seksualnych, czy stanu materialnego.
A jak z oceną? Cóż o serialu czytałam tylko w zasadzie same pochwały. I z jednej strony mogę się z nimi zgodzić, ale z drugiej, tak nie do końca. Część odcinków była dla mnie bezsensowna i wręcz irytująca. Jak dla mnie zbyt oderwana od jakiejś logiki i sensu, abym mogła je strawić. Najgorszy był dla mnie sezon 5. Ręka aż „swędziała”, aby poprzewijać trochę odcinków. Sezon 6 był mieszany. Sezon 7 przez wielu krytykowany był według mnie jednym z lepszych. A pierwsze 4 sezony? Trochę już mi się zatarły, ale bardziej były na plus niż na minus. Fajne na pewno jest to, że przy takiej ilości postaci i wątków scenarzystom udało się jednak wszystko spinać. Nie było widocznych jakiś „rozbieżności” czy niekonsekwencji, a nawet jak były to nie, aż tak widoczne by miało to wpływ na odbiór całości. Co do gry aktorskiej, ogólnie pozytyw. Dobrze dobrani aktorzy, którzy bez problemu radzą sobie z rolami. Na pewno zapamiętam Taylor Schilling jako Piper Chapman – super czuje się w klimacie skrajności – gdzie trzeba, jest niesamowicie irytująca, aż chcesz wyłączyć odcinek, a gdzie trzeba jej postać jest dramatyczna, komediowa. Fajnie balansuje między tymi wszystkimi odcieniami osobowości swojej bohaterki. Kate Mulgrew grająca Galinę „Red” Reznikov. Tak sobie właśnie wyobrażasz członkinię rosyjskiej mafii. Z jednej strony kochająca mateczka, a z drugiej pozbawiona skrupułów bezwzględna kobieta. Uzo Aduba – Suzanne „Szalonooka” Warren – genialnie zagrała niepełnosprawną umysłowo więźniarkę. Po prostu była nią, a nie udawała.
Ponieważ zwracam uwagę na muzykę wykorzystywaną w filmach, serialach to i tu przykuła moją uwagę. Muzyka w tym serialu jest odpowiednio dobrana, i co najważniejsze nie wybija się na pierwszy plan tylko jest tłem tworzącym klimat całości.
Czas na ocenę. Czy polecam ten serial? Mam skrajne wrażenia. Z jednej strony polecam, a z drugiej ….. hm …. niekoniecznie. Jak dla mnie zbyt długi. Można było wszystko zamknąć w mniejszej ilości sezonów. Część wątków np. relacji Piper z Alex jest mocno przeciągnięta i przewidywalna. Raz się pokłócą, raz pogodzą, aby się znów pokłócić. Można było ten wątek trochę skrócić, lub tak bardzo nie komplikować tej relacji. Czy potrzebne było tyle postaci i wątków? Też można polemizować. Ogólna ocena. Cóż trochę mam poczucie straconego czasu po oglądnięciu wszystkich sezonów. I bardziej skłaniam się do tego, że można sobie odpuścić obejrzenie tego serialu.
Pozdrawiam
Gosia Stanek