Tylko zwierzęta nie błądzą (2019) –  pięć osób, pięć historii – recenzja

Górska miejscowość gdzieś we Francji. W tajemniczych okolicznościach znika kobieta – Evelyne. Mało kto ją znał. Od czasu do czasu pomieszkiwała w górskim domku swojego męża. Nikt nie wie co się stało. A jej samochód zostaje odnaleziony pusty, przy jednej z dróg. I tak zaczyna się śledztwo. I powoli zaczynamy poznawać mieszkańców miasteczka i nie tylko. Okazuje się, że w tej cichym, górskim miasteczku nie jest wcale tak spokojnie, a jego mieszkańcy mają dużo sekretów.

Cóż czytając opis filmu stwierdziłam, że muszę go obejrzeć. To będzie kawał intrygującego, pełnego napięć kina. Zaczynamy. I tak na samym początku trafiamy, o dziwo, do jakiegoś kraju w Afryce. Nie wiedzieć czemu, po co. Ale ok, idźmy dalej. Dajmy filmowi szansę. Po kilku minutach przenosimy się do podstawowego miejsca akcji. I po kolei zaczynamy poznawać głównych bohaterów filmu. Dość ciekawym zabiegiem, jaki wykorzystał reżyser, jest podzielenie filmu sekwencje przypisane poszczególnym bohaterom, i poznawanie sprawy zniknięcia kobiety z ich perspektywy. Dzięki temu poznajemy różne elementy układanki. Dowiadujemy się też jakie tajemnice przed sobą mają mieszkańcy. I to by było na tyle. Co jest w tym filmie ciekawe.

W pewnym momencie wszystko się rozmywa, ba.. nawet można zapomnieć co było motorem filmu. Zniknięcie Evelyne staje się bowiem jakimś tylko takim tłem, elementem wręcz mało znaczącym. Podział filmu na sekcje poświęcone jednemu z bohaterów filmu, wydawał się być ciekawy, ale jego realizacja spowodowała bardziej rozpad fabuły na pojedyncze nowele, niż tworzenie spójnej całości. A do tego jeszcze wątek powiązany z Afryką i czarną magią. No powiem szczerze, że z tym to  reżyser (Dominik Moll) odleciał całkowicie. Kompletnie nie wiem co ten wątek miał wnieść do filmu, do wyjaśnienia zagadki zniknięcia i śmierci Evelyne, i do relacji pomiędzy bohaterami filmu. A jeszcze te próby uzasadnienia użycia takiego wątku, i w ogóle zakończenie filmu…. Powtórzę się znów – kompletne oderwanie od jakiegoś sensu. Nie chcę tego wątku rozwijać bardziej, ponieważ trąciło by to już o spoiler.

Wprowadzenie wątku z Afryki bardzo przypomina mi historię zawartą w pewnym artykule, który czytałam przed laty. Autor opisywał, film znanego zagranicznego reżysera, który był współfinansowany przez Polski Instytut Filmowy. Warunkiem otrzymania funduszy z Polski, było wplecenie w fabułę filmu elementu polskiego. I niestety ten element polski w filmie się pojawił, ale nijak nie pasował do treści. Być może tutaj było tak samo i warunkiem dofinansowania produkcji był wątek z Afryki.

A na koniec trochę o aktorach. Tutaj też bez zachwytu. Ale tragedii nie ma. Za bardzo nie przekonują, ale też i nie „kładą” filmu. Zdjęcia też nie zachwycają.

Ogólnie szkoda czasu na ten film, a z opisu zapowiadał się całkiem nieźle. Moja ocena to maksymalnie 4/10.

Pozdrawiam

Gosia Stanek

Podziel się:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

18 − siedem =