Współczesny półkownik – dokument „Mów mi Marianna” Karoliny Bielawskiej – recenzja

Są filmy, które nie trafiają do szybkiej dystrybucji. Tak działo się za czasów komuny, kiedy to wiele filmów trafiało na półkę nie przechodząc akceptacji władz z różnych powodów. A że reżyserzy tych filmów nie zgadzali się na „współpracę” np. „wycinanie scen” lub zmienienie „tonu filmu” trafiały one na półkę. I czekały na swoje czasy. Takim chyba najsłynniejszym – jak dla mnie – „półkownikiem” był film „Przesłuchanie” Ryszarda Bugajskiego. Powstał on w 1982 roku, a do kin trafił w 1989 roku. Przeleżał „jedyne” 7 lat. Nie jest to oczywiście rekordzista. Ale 7 lat to i tak bardzo długo. Nikt chyba nie spodziewał się, że w obecnych czasach również doczekamy się jakiegoś filmu, który będzie czekał długo na swoją premierę i szeroką dystrybucję.

Choć tutaj mamy lekko inną sytuację. Mowa o filmie „Mów mi Marianna” z 2015 roku. Film pokazywany był na festiwalach, w tym m.in. na Krakowskim Festiwalu Filmowym. Dokument zdobył wiele nagród w Polsce, a szczególnie na świecie. Teoretycznie miał więc swoją premierę, teoretycznie można było go obejrzeć. Ale w praktyce nigdy nie był dostępny szerszej publiczności. Planowano jego premierę w polskich kinach, ale… niestety główny producent TVP – dystrybucję wstrzymał. Wstrzymano też pokazy filmu w samej telewizji. Minęło niespełna 7 lat i nagle, bez rozgłosu film trafił na platformę TVP. Jest dostępny i to za darmo. Można go oglądać do woli. Ba, nawet nie ma kategorii 18+ tylko 16+. Po co więc było trzymać go na półce tyle lat? Cóż trudno powiedzieć.

Ale przejdźmy do samego filmu. Tytułowa Marianna, była kiedyś mężczyzną. Miała żonę, dzieci. Jednak cały czas nie czuła się sobą. W końcu zdecydowała się powiedzieć swoim najbliższym, rodzicom, żonie, dzieciom, że zawsze czuła się kobietą. Wszyscy bliscy odwrócili się od niej. A Marianna zaczęła zbierać pieniądze na operację, zaczęła też procedurę zmiany płci. Gdy w końcu realizuje swoje marzenie, dostaje udaru. Jej życie znów staje na głowie.

Zacznę od tego, że nie bardzo wiem dlaczego ten film na tak długo został „odłożony na półkę”. Owszem sama tematyka filmu, może wielu osobą nie pasować ze względu na poglądy. Ale tak naprawdę, ten „niby kontrowersyjny temat” jest poruszany w filmie bardzo subtelnie, nienachalnie, delikatnie. Film opowiada tak naprawdę o walce o swoje szczęście, o siebie, o swoje miejsce na ziemi. Przez to staje się uniwersalny. I każdy z nas może znaleźć w nim coś dla siebie. Aż można pozazdrościć bohaterce determinacji i wytrwałości w walce o sobie. Wpierw w walce o swoją nową tożsamość, a następnie walce o odzyskanie jak największej sprawności po udarze.

Reżyserka Karolina Bielawska zachowuje odpowiedni dystans, i wyśrodkowanie. Pokazuje bohaterkę i jej decyzje obiektywnie. Nie ukrywa przykrych sytuacji, pokazuje jakie konsekwencje jej działań poniosła bohaterka, ale też co zyskała. A to wszystko bez zbędnego moralizatorstwa. Bez nachalności i przeciągania czy prób wpajania jakiejkolwiek ideologii. Przez co jej opowieść jest wiarygodna i ma ten uniwersalny wydźwięk.

Film polecam. Wszystkim. Bez względu na poglądy.

Pozdrawiam

Gosia Stanek

Podziel się:

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

szesnaście − dwa =