W swojej przepastnej domowej filmotece trafiłam na dokument z 2015 roku „Sonita”, powstały w koprodukcji irańsko, niemiecko, szwajcarskiej. Film opowiada o młodej Afgance, która podczas wojny w wieku 8 lat uciekała wraz z rodziną do Iranu. Ostatecznie w Iranie została tylko ona wraz z siostrą i siostrzenicą. Obie muszą sobie jakoś same radzić. Sonita trafia pod opiekę ośrodka, w którym niosą pomoc takim jak ona. Pokrzywdzonym przez wojnę, bez dokumentów, bez rodziny. Od samego początku Sonita chce walczyć o siebie, dlatego choć nie może chodzić do szkoły postanawia nauczyć się czytać i pisać.
Jej życie ulega zmianie, gdy pewnego dnia usłyszała w radiu czy telewizji piosenki Eminema. Po tym postanowiła, że zostanie raperką. Zaczęła uczyć się rapować, zaczęła tworzyć piosenki. Lecz nie lekkie i przyjemne. Postanowiła, że będzie rapować o problemach z jakimi borykają się kobiety i dzieci w Afganistanie. Głównie porusza temat zmuszania – przez rodziny – młodych – nawet 8 letnich dziewczynek do ślubów ze starszymi mężczyznami. W Afganistanie pod pozorem „tradycji kulturowej” są to po prostu transakcje handlowe. Rodzina sprzedaje swoje córki, aby zdobyć pieniądze na utrzymanie. Już raz Sonita była w takiej sytuacji, ale do transakcji ostatecznie nie doszło. Niestety ponownie stanie przed trudną sytuacją. Z Afganistanu przyjeżdża po nią matka. Brat Sonity, chce się ożenić, ale potrzebuje pieniędzy na „wykup” swojej przyszłej małżonki. Pieniądze chce zdobyć „sprzedając” swoją siostrę innemu. Sonita musi walczyć nie tylko o swoją przyszłość, którą chce związać z śpiewaniem, ale musi walczyć też z rodziną, której zależy tylko na pieniądzach.
Mocny dokument, pokazujący na bazie jednostki jak wygląda życie kobiet w Afganistanie. Pod pozorem kultury i tradycji rodziny czerpią zysk z sprzedaży własnych dzieci, sióstr. Nie widząc w tym nic złego. Sonita nie chce tak żyć, i nie chce obawiać się o swoje życie. Dlatego robi wszystko aby nie wrócić do Afganistanu. Jest to pierwszy dokument jaki oglądałam, kiedy twórcy (reżyser, kamerzysta, dźwiękowiec) nie mogąc patrzyć na sytuację i otwarcie angażują się w pomoc Sonicie. Choć wiedzą, że jest to niezgodne z wszelkimi zasadami. Powinni być tylko obiektywnymi obserwatorami, nie powinni wpływać na los bohatera swojego filmu. Jednak tutaj nie wytrzymują, łamią tą zasadę i chcą pomóc dziewczynie. Wiele razy stoimy w życiu przed dylematem, wtrącić się, udawać że nie widzimy, stanąć po czyjejś stronie. Często nie są to proste wybory. Tak jak tutaj. Zostać obiektywnym twórcą, czy jednak pomóc. A jedyną pomocą jest „zapłacenie” rodzinie pieniędzy. Dzięki temu można „kupić” czas potrzebny na załatwienie spraw, które mogą pomóc wydostać się Sonicie z sytuacji w jakiej się znajduje. I mogą pomóc w zrealizowaniu jej marzeń. Tylko to nie jest już obiektywne przedstawienie bohatera, tylko tworzenie i wpływanie na jego los. I pojawia się pytanie czy to jest jeszcze dokument, czy już np. określmy to dokument fabularyzowany czy para-dokument.
Z drugiej strony z niecierpliwością czekamy jak rozwinie się sytuacja, czy Sonicie uda się wyrwać z tego świata? Czy uda jej się zrealizować swoje marzenia? Wręcz jej kibicujemy, i w zasadzie popieramy decyzje realizatorów. Bowiem to film nie tylko o walce Sonity z opresyjnym systemem, ale też walce z samym sobą, z swoimi przekonaniami, dylematami. Gdzie trzeba dokonać wyboru – jak realizatorzy filmu – stać obok chłodno i obojętnie zgodnie z regułami, czy być człowiekiem i złamać te zasady, reguły.
Polecam gorąco wszystkim miłośnikom filmów dokumentalnych i nie tylko.
Pozdrawiam
Gosia Stanek